Przyznać się muszę, że jako syn myśliwego ja również strzelam do ptactwa. Dubeltówkę mojego ojca zamieniłem na aparat fotograficzny. Tym samym wciąż uczestniczę w polowaniach, zwykle indywidualnych i mogę uprawiać tę pasję przez cały rok. W zgodzie z naturą i w zgodzie z przyrodą.

Mój ojciec, myśliwy strzelał do wybranego ptactwa w ściśle określonych porach roku i na ścisłe określonym terenie zwanym Kołem Łowieckim „Jeleń”. Sezon zaczynał w połowie sierpnia od polowania na kaczki. Jesienią polował na bażanty i kuropatwy. To było dawno, inne pasje i potrzeby mieli wtedy ludzie. Przypominam sobie ten czas gdy dziś naciskam spust migawki…

Styczeń. Kormoran w Punta Sabbioni. Zupełnie inny był cel mojej wizyty nad wenecką laguną. Jednak ten gość przykuł moja uwagę gdy delikatnie i z gracją podrapał się po szyi.
Luty. Czapla ze Stawów Milickich. Bywają takie smutne, mgliste poranki gdzie tylko czaplę ledwo widać. Horyzont zlewa się z wodą, w powietrzu i wodzie nie ma prawie żadnego ruchu.
Marzec. Gęsi na mieliźnie Stawu Jamnik. One wyraźnie wyczuwają nadchodzącą wiosnę w ten wietrzny poranek. Aż dziwne, że nie schowały się jak większość mieszkańców stawów w trzcinowiskach.
Kwiecień. Parka żurawi z okolic Kadłuba. Paradoksalnie, polując na te ptaki w Dolinie Baryczy, najładniejsze zdjęcie zrobiłem w najbliższej okolicy. I to podczas zalotów…
Maj. Nieznajomy 1. Nie wiem kto to, ale wiem, że stawiam go w niekorzystnym świetle jednak z fajnym tłem. Ustrzelony gdy przyglądał mi się. Siedział na słupku ogrodzenia posesji. Pewnie podleciał zobaczyć jak wyglądają zamknięci ludzie.
Czerwiec. Nieznajomy II. Świt na Bagnach Przemkowskich. Jeszcze go nie widziałem, a już było go słychać. Przysiadł na cienkiej gałązce i był najgłośniejszy w okolicy.
Lipiec. Łabędź ze Stawu Żabiniec. To prawdziwy bombowiec wśród ptasich mieszkańców stawów, który by się wznieć musi zdrowo nabiegać się po wodzie robiąc przy tym wiele charakterystycznego hałasu.
Sierpień. Mewa i krab z okolic wyspy Moon. Mewa mocno namęczyła się, zanim wyciągnęła z wody tego walecznego skorupiaka. Gdy już wzbiła się z nim w powietrze, ten nie dał za wygraną. Uszczypnął mewę i postanowił wrócić do wody.
Wrzesień. Dolina Baryczy i jesienne migracje żurawi. Wydawałoby się, że lecą na Księżyc, ale na szczęście celem jest pobliski, Jeleni Staw gdzie spędzą noc. Na szczęście, bo wiem, że wrócą tu za rok.
Październik. Gołąb na Pustyni Kozłowskiej. No któż by chciał fotografować gołębie które tak uprzykrzają nam poranki swoim nieznośnym gruchaniem? Jednak temu postanowiłem dać szansę. Siedział pośród wrzosów i miałem wrażenie, że przysypia w jesiennych promieniach słońca.
Listopad. Pewnie jakaś sikorka. Przysiadła na ostach, gdy wracałem z kamieniołomu Janowice, gdzie szukałem słupów bazaltowych. Może chciała mi donieść, że to tam zgubiłem ważny dokument?
Grudzień. Poranek na Stawie Żabiniec Duży. Gdy już wydawało mi się, że w grudniu to nic ciekawego się nie wydarzy spotkałem te zmarznięte łabędzie. Chyba bardzo ucieszyły się z pogody gdy rozpościerały skrzydła w kierunku ciepłych promieni jednego z najkrótszych dni w roku.