Niedziela. Chwilę po ósmej jestem na stacji Wałbrzych Centrum. Dojechałem tu pociągiem Kolei Dolnośląskich z Wrocławia. Zajęło mi to równą godzinę. Idealny czas by wprowadzić ostatnie poprawki na dzisiejszej trasie
Stare Wałbrzyskie Zagłębie Węglowe to dobry punkt startowy. Stąd zjeżdżałem rowerem między innymi do Malczyc tzw. Drogą Węglową. Komunikacyjnie miasto Wałbrzych zapewnia duży wybór kierunków i daje wiele możliwości odkrywania okolicy np. Starej Kopalni czy wyjścia na szczyty należące do Korony Gór Polski: Chełmiec w Górach Wałbrzyskich i Waligórę w Górach Kamiennych. Dziś przejadę rowerem do Kłodzka. No to w drogę!
Chwilę później spoglądam na budynek nieczynnego hotelu Sudety. Ma coś w sobie ten moloch w którym było podobno 284 pokoje. Idealny do urbexów. Myślę, że mógłby być także świetnym planem filmowym blichtru lat osiemdziesiątych. Tu mógłby być kręcony kolejny „Wielkiego Szu” czy choćby „Piłkarski Poker”.
Jestem dziś pierwszym klientem kupującym kawę i drożdżówki w małym punkcie u wlotu ul. Gdańskiej do Rynku. Posiedzę tu chwilkę i popatrzę na wałbrzyszan nielicznie teraz przemierzających uliczkę i pobliski kwadrat z fontanną. A potem zajrzę na Kościelną, Niską, Garbarską, Młynarską….
Dobra, starczy tych resentymentów. W drogę! Teraz czeka mnie kilkudziesięciominutowa wspinaczka na Przełęcz Wałbrzyską (663 m). Jest i koniec podjazdu, jest i nagroda w postaci szybkiego zjazdu w dół do Unisławia Śląskiego. Licznik dobija do 58 km/h.
W Unisławiu, po raz pierwszy dziś, przetnę rzekę Ścinawkę. Minę ruiny protestanckiego kościoła i skręcę w kierunku Sokołowska. Polną trasą, zmieniającą się w asfalt pojadę w kierunku uzdrowiska. Minie mnie auto z wystraszonymi pasażerkami na śląskich numerach. Zapytają o drogę do głównej. Ofiary nawigacji samochodowej – pomyślałem.
Oj w tym Sokołowsku to znów robi sentymentalnie. Duch kina Kieślowskiego i tej prowincjonalności czuć na każdym kroku. Mijam kolejne twarze szukające kontaktu z przeszłością. Zresztą sam także ulegam urokom miasteczka a tak naprawdę dużej wsi.
Zostawiam Sokołowsko za sobą. Znów trochę wspinaczki i prowadzenia roweru po nieznanym mi wcześniej szlaku Zielony Mieroszów. Wkrótce osiągam przełomowy punkt skąd zaczyna się zjazd w kierunku Mieroszowa. Góry Suche mam za sobą. Najwyżej gdzie się wspiąłem to 635 m n.p.m.
Czas na chwilę odpocząć. Robię to na rynku w Mieroszowie. Tym samym gdzie przez trzy tygodnie lata ’87 wciągałem lody. To były jedne z większych atrakcji wyjścia kolonistów do miasta. Pozostały czas spędzaliśmy na sportowej rywalizacji i szczeniackim wymyślaniu jak kupić piwo w pobliskim sklepie.
Z Mieroszowa czas pokręcić w kierunku Czech. Fajną trasą w kierunku granicy jadę przez Mezimesti do Broumowa. Tu zatrzymuję się na dłuższą chwilę. Posiedzę pod barokową kolumną maryjną i zajrzę na dziedziniec klasztoru. Usłyszę od przechodzącego Polaka: „o ten to przyjechał tu na kole” co miało być śmieszne w kontekście okazania zdolności lingwistycznych rodaka biorącego mnie za Czecha.
Bardzo dobrą trasą rowerową wzdłuż rzeki dojeżdżam do granicy w Tłumaczowie, gdzie czeska Stenawa staje się polską Ścinawką. Dalej próbuję jechać Kłodzką Drogą św. Jakuba. Odpuszczam na stokach Orlej. Trwa jesienna zwózka drewna. Szlak jest zniszczony i zabłocony. Objeżdżam ten fragment przez Gorzuchów i Bierkowice. Z Korytowa widzę już znajomą kotlinę i Kłodzko. W oddali rozpoznaję Kłodzką Górę i Masyw Śnieżnika.
Pozostaje mi już tylko dojechać do celu dzisiejszego dnia czyli Kłodzka. Na liczniku mam 90 km. Za mną przedostatni odcinek projektu Rowerem Dookoła Dolnego Śląska. Podświadomie już czuję, że będzie mi go mocno brakowało. Na samą myśl o tym, że to końcówka projektu robi się jakoś pustawo.
Krótko po dziewiętnastej odjeżdżam ze stacji Kłodzko Miasto do Wrocławia.
Podsumowanie. Trzeba powiedzieć, że trasa Wałbrzych – Kłodzko obserwacyjnie mocno mnie wciągnęła. Szczególnie na odcinku Wałbrzych – Broumov. Minąłem bardzo ciekawe panoramy Gór Kamiennych na które spoglądałem z tzw. drugiej strony czyli z Czech. Moją szczególna uwagą obdarzam Sokołowsko i Broumov. Sam Wałbrzych znów mnie wciągnął fotograficznie. Kazał wyjąć aparat i szukać tych wszystkich klimatycznych miejsc.
Jazda pograniczem jak zwykle otworzyła historyczne spojrzenia. Broumov omamił klimatem, a Kłodzko jak zawsze nie zawiodło. Szczególnie gdy po skończonym odcinku człowiek coś zje i wypije, a potem spokojnie wsiądzie do pociągu i odpocznie po dniu pełnym pozytywnych wrażeń. (Sebastian Mierzwa 2021)
Link do mapy jest tutaj
Był to etap XIV: Wałbrzych – Kłodzko 90 km. Z Wałbrzycha przez Sokołowsko, Mieroszów, Broumov, Kłodzko
Bilans projektu w kilometrach: 1086 km
Rowerem dookoła Dolnego Śląska: wzdłuż Odry, wzdłuż Nysy Łużyckiej przez Sudety, wzdłuż Nysy Kłodzkiej. Trzy kraje, kilka regionów, kilkanaście miast, inspiracje, dokumentacja, przygoda, pasja. #rowerempodolnymslasku
[…] Więcej >>>>> […]
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.