Od stacji Nadwórna (427 m n.p.m.) przez tunel za Woronienką (879 m n.p.m.) do Rachowa (430 m n.p.m.) trasa liczy 101 km i ma charakter górski. Kolej poprowadzona jest m.in. przez cztery tunele (najdłuższy liczy 1216 m), 12 dużych mostów nad rzekami Prut, Cisa i Lazescina. Pokonuje 452 m przewyższenia. Od strony dzisiejszego Iwano – Frankowska do tunelu przy Przełęczy Jabłonickiej została zbudowana w 1894 r. przez Austriaków. Od strony Sighetu Marmatiei kolej budowana była przez Węgrów i została ukończona w 1895 roku. Była piątą trasą kolejową przez Karpaty, łączącą Galicję z Węgrami. Pokonaliśmy z Lenką tę trasę latem 2019 roku podczas wspólnego, już czwartego kolejowego wypadu.

Trochę historii. Jest końcówka XIX wieku. Rządy austriackie i węgierskie porozumiały się co do budowy kolejnej linii kolejowej przez Karpaty Wschodnie. Będzie to kolejna nitka łącząca kolej galicyjską z kolejami węgierskimi: od Stanislau (Stanisławów) do Maramarossiged (Sighetu Marmatiei).

Wciąż popularnie serwowana kawa na pokładzie składu

Cesarz Franciszek Józef I podpisuje zgodę na realizację trasy i budowa austriackiej części kolejowej magistrali rusza 1 lipca 1892 r. Linię ze Stanisławowa do Woronienki budowano przez 19 miesięcy. W tym czasie powstało 185 różnych obiektów inżynieryjnych na odcinku liczącym 95 km. Cztery największe, kamienne mosty kolejowe powstały w Jamnej, Jaremczu i Worochcie (dwa). Ponadto przebito trzy tunele: dwa w pobliżu Jamnej o długości 524 metry i 224 metry. Trzeci, najdłuższy powstał tuż za Woronienką. Liczył 1216 metrów. Był tunelem granicznym: 655 metrów tunelu pozostawało w Galicji, pozostałe metry były już na Węgrzech. Cel ukończono oficjalnie 10 listopada 1894 roku.

Wciąż aktywne źródło przygotowania wrzątku

Węgierski odcinek powstawał dwuetapowo: z Maramarossiged (Sighetu Marmatiei) do Korosmezo (Jasna) budowę ukończono 15.12.1894 r. Odcinek z Korosmezo (Jasna) do granicznej Woronienki został ukończony 15.08.1895 roku. Tym samym kolejne połączenie Galicji z Węgrami było gotowe.

Od Nadwórny do Delatyna widoki są bardzo malownicze. Na przestrzeni od Delatyna do Woronienki kolej wijąc się dolina Prutu, zachwyca jadącego prześlicznymi widokami na szczyty Gór Czarnohorskich, wodospad Prutu w Dorze i malowniczymi perspektywami na jary, parowy i szczyty Karpat, pokryte lasem szpilkowym.  Tak pisał o tej kolei Adolf Inlender w „Przewodniku ilustrowanym po c.k. austr. kolejach państwowych”.

Po I wojnie światowej, wskutek zachodzących w regionie zmian terytorialnych  linia została podzielona na trzy części:

– odcinek galicyjski (austriacki) przypadł Polsce,

– odcinek Berlebash – Yassinja (Jasina) przebiegający przez terytorium jedniodniowej Karpackiej Ukrainy przypadł Czechosłowacji. Podział sprawił, że linia pozostająca w granicach Czechosłowacji nie była połączona z żadną inną linia kolejową w kraju Masaryka. W latach 1919-1938 stacja Jasina była najbardziej wysuniętym na wschód dworcem kolejowym Czechosłowacji. Z tego okresu pochodzi również czeski zwrot „Od Jasini do Ase republika je nase” nawiązujący do najbardziej wysuniętego wschodniego i zachodniego miejsca ówczesnej Czechosłowacji.

– południowy odcinek linii kolejowej został przydzielony Rumunii.

Po ponad dwudziestu latach od powstania linia kolejowa znajdującej się w całości na terytorium Austrio-Węgier została podzielona pośród trzy państwa: Polskę, Czechosłowację i Rumunię.

Stacja Stanisławów. Za chwilę ruszamy.

Naszą kolejową podróż ku Karpatom zaczynamy o 9.22 w dzisiejszym Iwano – Frankowsku czyli dawnym Stanisławowie, położonym na wysokości 249 m n.p.m. Nasz pociąg to skład który jest w trasie od wczorajszego popołudnia, bo jedzie aż z Krzemieńczuk nad Dnieprem. Zdążył przejechać przez Kijów i Lwów. Teraz to siedem wagonów ciągniętych przez dwie lokomotywy spalinowe kopcące tym bardziej im większe jest nachylenie na trasie. Do stacji docelowej, do Worochty położonej na wysokości 748 m n.p.m. pokonamy prawie pięćset metrów przewyższenia i przejedziemy ok. 90 km. Podróż zajmie nam dwie i pół godziny. Oznacza to, że trasę pokonamy ze średnią prędkością ok. 40 km/h.

Początkowo jedziemy pośród łąk i pastwisk, wzdłuż nurtów Bystrzycy Nadwórniańskiej. W oddali widać szczyty Karpat Wschodnich. Za Nadwórną zaczniemy kolejową wspinaczkę wzdłuż Prutu. To właśnie tam poprowadzi nasza trasa. Delatyn, Jaremicze, Tatarów – mijamy kolejne karpackie miejscowości regionu Pokucia.

Przy takich fragmentach na myśl przychodzi mi kolej transsyberyjska
Wciąż pilnowane strategiczne tunele i mosty

Jaremicze – znów sięgam do historii. Dawny most. Jak na ówczesne czasy – majstersztyk. 28 metrów wysokości, 65 metrów długości. Konstrukcja łukowa. Jest lipiec 1917 rok. Wojska rosyjskie wycofują się z doliny Prutu i niszczą most. Zostaje on odbudowany przez Polaków w latach 1925 – 1928. Ale to nie koniec dziejów budowli. Znów lipiec, ale tym razem 1944 rok. Tym razem wojska niemieckie opuszczają okolicę i także wysadzają odbudowany most. Dla starego mostu w Jaremczu ten ostatni lipiec okazał się tragiczny. Próżno szukać pozostałości po dawnej przeprawie za to obok sterczą podpory starej przeprawy drogowej. Za czasów ZSRR w sąsiedztwie pierwotnej, zniszczonej konstrukcji powstaje dzisiejsza przeprawa kolejowa. Linia znów jest przejezdna.

Fragmenty starego mostu drogowego w Jeremczu
Skocznia konkursowa w Worochcie

Chwilę później, tuż za przeprawą dostrzegam skocznię narciarską w Worochcie. Tak, tę samą na której rozegrano trzecie mistrzostwa Polski w skokach narciarskich. Był rok 1922. W okresie międzywojennym Worochta bardzo chciała stać się drugim Zakopanem i  miejscem niezwykle modnym w tym czasie miejscem na turystycznej mapie ówczesnej Polski. Nasza dzisiejsza trasa kończy się właśnie na tej stacji, gdzie zatrzymamy się na trzy dni. W planie mamy zdobycie najwyższego szczytu Ukrainy oraz kilka spacerów po najbliższej okolicy.

Na stacji w Worochcie
Dzisiejsza panorama Worochty
Nieczynny wiadukt kolejowy w Worochcie

Nad Prutem

Worochta – Woronienka i dalej do Rachowa. Naszą dalszą podróż karpacką trasą zaczynamy odjeżdżając z Worochty o godz. 8.05. Tym razem nasz skład jest dłuższy: liczy jedenaście wagonów. Gdy zamykam oczy widzę ostatnią polską, kresową stację tuż przed granicznym tunelem. To najwyżej położone miejsce na tej trasie: Tunel Woronienka i 879 m n.p.m. Za nim, przed wojną zaczynała się Czechosłowacja i  Zakarpacie.

Tunel pod Woronienką. Najwyższy punkt na naszej trasie

Gdy wyjeżdżamy z tunelu za Woronienką nasz skład wyraźnie lżej pokonuje trasę. Teraz pociąg jedzie wzdłuż Czarnej Cisy przez Lazeszczynę i Jasinę. To naprawdę duże wioski liczące powyżej 4000 i 9000 mieszkańców. Zmienia się także pogoda.

Rzeka Lazeshchyna już na Zakarpaciu. W oddali majaczą Gorgany

Wzdłuż Czarnej Cisy. Zakarpacie.
Przystanek w Jasnej

Za przełęczą pojawia się mgła przysłaniająca panoramy. Pociąg nabiera lekkości i sunie w dół. Za oknem znikają kolejne widoki. Ostatnim przystankiem na współczesnej trasie jest Rachów gdzie nasz skład kończy bieg kwadrans przed dziesiątą. Dziś przejechaliśmy ok. 50 km. Cała trasa ze Stanisławowa to ok. 130 km.

Stacja Rachów

Dawniej, trasa była czynna aż do Sołotwina nad Cisą gdzie jest przejście graniczne z Rumunią skąd można było dojechać do Sighetu Marmatiei. Niestety, dziś odcinek Rachów – Sołotwina będziemy musieli pokonać busem. Wielka szkoda, bo trasa wzdłuż Cisy z pewnością dostarczyłaby kolejnych dodatkowych wrażeń.

Sebastian Mierzwa, Karpaty 2019 r.

Na karpackim kolejowym szlaku

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.