„Owocową trasą” z Wołowa do Lubiąża czyli rowerowa ścieżka dla każdego po trasie dawnej linii kolejowej

Jedna z lepszych, dolnośląskich ścieżek rowerowych po trasie dawnej linii kolejowej. Trzynaście kilometrów z Wołowa do Lubiąża pokonujemy asfaltem, ostatnie dwa kilometry przed lubiąskim klasztorem to m.in. wąska ścieżka wciąż czekająca na zagospodarowanie. Jednak sam pobyt w opactwie cystersów i jego sąsiedztwie – rewelacja. Pokonuję tę trasę kilkakrotnie w ciągu roku i bywa… inspirująco.

Jesienny fragment tej rowerowej trasy
Wieże klasztoru w Lubiążu. W tle: Wilcza Góra i Ostrzyca. To Góry Kaczawskie widoczne z jednego z punktów na trasie


Dawno, dawno temu mały Hans jechał z mamą i tatą pociągiem ze stacji Wohlau do stacji Maltsch przez Leubus. Z dziadkowego ogrodu w Wohlau wieźli kosze pełne jesiennych owoców. Podobno jabłka miały być przerobione na pyszną konfiturę, zaś z gruszek miała powstać smakowita, wysokoprocentowa nalewka. Osobny kosz stanowił ten z orzechami laskowymi. Te miały być uzupełnieniem świątecznego stołu w długie zimowe wieczory. Jako, że wyprawa do dziadków była zawsze wyprawą całodzienną, wszystko w podróży smakowało trzy razy lepiej, mały Hans na sam początek zabrał się za orzechy laskowe. Uprzyjemniając sobie podróż dymiącą lokomotywą ciągnąca osobowy skład, rozgryzał i dłubał orzechy przez otwarte okno. Kilka z nich przez nieuwagę mu wypadło. Gdzieś tak za Klein Kreidel wziął się za jabłka. Jako, że kilka z nich było lekko robaczywych wylądowały ku uciesze malca za oknem. Gruszka zaś smakowała wyśmienicie. Jej ogryzek także poleciał przez okno trafiając w tarninowe zarośla płosząc bażanta.

Dzikie owoce to niewątpliwie dodatkowa atrakcje tej trasy

Dziś już nie ma tej kolei, mały Hans stał się dziadkiem i  nie pamięta tej historii ze szczegółami. Dziś nigdy nie wyrzuciłby ogryzka czy zepsutego jabłka przez okno jakiegokolwiek pojazdu. Zresztą on sam mieszka jakieś 500 km na zachód od tego miejsca, a cała ta historia jawi mu się coraz bardziej mgliście. Dawną trasą z Wohlau do Maltsch kursowały 3-4 lokalne pociągi, które potrzebowały na pokonanie 24 kilometrów ok. 50 minut.  Z internetu dowiedział się, że linia kolejowa którą kiedyś przemierzał, została zlikwidowana około 1968 roku. Wyczytał też, że po 1945 roku można nią było dojechać tylko do Lubiąża, bowiem 182 metrowa stalowa konstrukcja trzyprzęsłowej przeprawy kolejowo-drogowej przez Odrę została wysadzona w 1945 roku przez cofające się wojska niemieckie. Przepraw została odbudowana przez Polaków jako most drogowy. Tym samym rola kolei zmalała aż do całkowitego jej zamknięcia. 

Ruiny dawnego wiaduktu

Nieczynna linia kolejowa, została zamieniona w 2018 r. na ścieżkę rowerową. Asfaltowa trasa poprowadzona po nasypie dawnego torowiska i zaczyna się w południowo – zachodniej części Wołowa. Kończy się tuż przed dawną stacją kolejową w Lubiążu. W obecnej, szerokiej na 3,5 m asfaltowej formie brakuje jej ok. kilometra, by osiągnąć dawny dworzec w Lubiążu skąd już blisko do imponującego lubiąskiego klasztoru cystersów. We wrześniowe popołudnie przejechaliśmy się tą trasą. I wiecie co? – zaskoczeni jesteśmy ilością dzikich grusz, jabłoni i orzechów laskowych pełnych owoców prawdopodobnie pamietających czasy małego Hansa.

Autostrada rowerowa
Klasztor Cystersów w Lubiążu jako cel na końcu trasy
Pozostałości wiatraka znajdujące się tuż przy trasie. Łatwo go przeoczyć, gdyż rowerowa ścieżka przebiega w tym miejscu w wąwozie


„Owocowa Trasa”. Czas jazdy: ok. 2 godziny. Trasa: Wołów – Lubiąż klasztor Cystersów – Wołów. Odległość: 30 km. Stopień trudności: łatwa i przyjemna.

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.