Sympatyczna animozja: czyli jak rozpętałem konflikt bułgarsko-rumuński

Vama Veche, granica rumuńsko-bułgarska. Tu nie ma Schengen- czyli nadal są celnicy i kontrola graniczna. Oznacza to, że przy jej przekraczaniu musisz mieć przy sobie dokument. I tak dzieje się teraz. Pierwszy maja, pięć samochodów na krzyż i kontrola:
– Dokumenty poproszę! – celnik wypowiada słowa które wielokrotnie słyszałem. I dawniej i współcześnie. Chwila oczekiwania na zwrot dokumentów i pytanie:
– Dokąd jedziecie?
– Do Bułgarii, na ekskursiju. -To łatwe do zrozumienia stwierdzenie. – Na pewno?
Cóż za pytanie? A co tam dalej jest? Turcja? Syria? Chiny? No przecież wiadomo, że Bułgaria. Nawet napis widać – myślę sobie cicho, ale mówię rozsądnie:
– No tak. To będzie mój czterdziesty, odwiedzony kraj – rzucam z uśmiechem – już nie mogę się doczekać.
– No to powiem Ci stary, dobry, krótki rumuński dowcip: „Najadłeś się? – możesz jechać do Bułgarii! Miłej podróży” I wytrzeszczył na mnie oczy z takim szczerym, głupawym uśmiechem na zasadzie: twoja sprawa, ostrzegałem, jedz!
Pojechałem. Dobrą chwilę zajęło mi przeanalizowanie tekstu, który usłyszałem. Dopisuję go do księgi międzynarodowych animozji. W tym przypadku animozji rumuńsko – bułgarskich i bułgarsko – rumuńskich. Zaraz przed tym jak:
– Gdy byłem w Rumunii to wciąż ostrzegano mnie przed podróżą do Bułgarii;
– Gdy byłem w Bułgarii to wciąż ostrzegano mnie przed podrożą do Rumunii.
W obu przypadkach traktuję te ostrzenia jako lokalny folklor z cyklu ” Sami swoi”. Bo w obu przypadkach włos z głowy mi nie spadł i będę zawsze ciepło wypowiadał się o obu krajach. Mimo, ze tak bardzo ze sobą rywalizują co powoduje, że są tacy zabawni, tacy śmieszni.

Ps. Już w Bułgarii, w Nesebyrze, po pysznej, sytej kolacji wdałem się w taką rozmowę z gospodarzem gdy zapytał:
– Smakowało?
– Znakomite!- odpowiedziałem. To było totalne zaprzeczenie tego co usłyszałem na granicy rumuńsko-bułgarskiej od celnika, kilka dni temu. – Odparłem.
– A co usłyszałeś? – dopytywał gospodarz
– A usłyszałem taki dowcip: „najadłeś się – możesz jechać do Bułgarii”.
– A to kawał.. piiii, piiiii, piiiii, . Gdzie przekraczałeś granicę? Kiedy to było? O której godzinie? Zaraz tam zadzwonię?.. A to sku…. piiii…. piiii
Chyba rozpętałem konflikt bułgarsko – rumuński. Gospodarz podał nam deser na koszt firmy i zaczął gdzieś nerwowo dzwonić. Nie pozostało nam nic innego jak dyskretnie umknąć. I tak sobie myślę: sąsiedzi, dowcipy, skąd ja to znam. 🙂