Miejsce tak przyjemne, że musiałem powtórzyć wizytę. Tym razem ze starymi kompanami dobrze zaprawionymi we wspólnych wypadach.  Chcieliśmy troszkę pobyć z przyrodą i przeżyć przygodę pośród wrzosowisk i piasków ukrytych w Borach Dolnośląskich. 

Dlatego wybór padł na Pustynię Kozłowską do której okolic dotarliśmy najpierw autem, a następnie rowerami transportując niezbędny biwakowy ekwipunek. Założenie było takie, by zabrać ze sobą tylko niezbędne rzeczy, zakładając niewielki czas na sen. Cała eskapada, od momentu wyjazdu z Wrocławia, zajęła nam siedemnaście godzin co sprawiło, że weekend otworzyliśmy z tzw. przytupem! Poniżej, krótki zapis tego wyjazdu i to co udało nam się zabrać na powrót.

Ostatnie metry dzielące nas od celu pokonujemy pieszo. Piaszczystą glebę porastają trawy, mchy, wrzosy i niewielkie iglaki.
Na miejsce biwaku wybieramy niewielkie, piaszczyste wzniesienie z rzadka porośnięte brzozą.
Jak się okazuje Pustynia Kozłowska to doskonała miejscówka do obserwacji Sudetów. Te wynurzają się tuż po zmroku.
Śnieżka, odległa o 77 km i widoczne światła karkonoskich schronisk.
W oczekiwaniu na sen, ciesząc się otaczającą nas przyrodą.
Biwak 4.18. Za chwilę ciepła kawa i wschód słońca.
Poranne mgły zapowiadające nowy dzień.
Zalegające na horyzoncie chmury sprawiły, że dzisiaj słońce wstało kilka minut po piątej.
Piaszczyste wydmy Pustyni Kozłowskiej w porannym słońcu.
Klasyczny przykład powolnego procesu zarastania pustyni.
Poranne rosy sprzyjają rozwojowi roślinności.
Skarłowaciałe sosny są stałym elementem tutejszego krajobrazu.

Pustynia Kozłowska, powstała przy czynnym udziale człowieka, powoli zanika. Przyroda powoli odbiera to co kiedyś jej zabrano.


Czas powrócić. Za nami krótka, ciepła, czerwcowa noc. Za nami krótka przygoda w Borach Dolnośląskich. Do zobaczenia gdy…. zakwitną wrzosowiska.